Do świętowania przygotowywaliśmy się od miesięcy. W czasie wakacji kilka osób pracowało nad prezentacją multimedialną. Zbieraliśmy zdjęcia i układaliśmy koncepcję. Doszliśmy jednak do takiego momentu, że nie potrafiliśmy sobie sami poradzić. Potrzebna była osoba, która wszystkie zdjęcia przegrałaby na komputer i wykonała pracę profesjonalnego informatyka. I tu przyszła nam z pomocą Matka Boża, do której modliłam się z prośbą o taką osobę. Postawiła na naszej drodze młodego, bardzo fajnego chłopaka, który wszystko poukładał i dodał podkład muzyczny.
Zaczęły się trudności w przygotowaniu przedstawienia „Mój Chrystus Połamany”. Nie mieliśmy odtwórcy głównej roli brata zakonnego. Zwracaliśmy się z prośbą do kilku osób, ale wszystkim coś nie pasowało. I tak próby odbywały się bez głównego bohatera. Dopiero tydzień przed świętowaniem podjął się tej roli ten sam młody chłopak, który robił nam prezentację. Wszedł w swoją rolę fantastycznie i wydawało się nam, że jest już po kłopocie. Ale to był początek działania złego. Przez ostatni tydzień nic nie wychodziło, mieliśmy kłopoty z salą prób. Nasi „artyści” buntowali się, było wiele nieporozumień, niedomówień, a nawet dochodziło do wymiany nieprzyjemnych słów. Zły robił wszystko, aby nas poróżnić. Ale nie poddawaliśmy się, próby trwały i w dniu świętowania wszyscy odegrali swoje role jak w teatrze. Była to prawdziwa uczta duchowa. I z niejednego oka popłynęła łza.
Ale zły prowadził swoje działanie na kilku frontach. Tydzień przed świętowaniem okazało się, że możemy być w kościele tylko 1 godzinę, a nie 2, jak było zaplanowane wcześniej. Musieliśmy prezentację multimedialną przenieść do pomieszczeń Caritasu, przez co obejrzało ją mniej osób. Po drodze były inne przeszkody, które trzeba było pokonywać. Jako lider nie poddawałam się przeciwnościom i mówiłam, że musimy dokończyć zaczęte dzieło. Zły posłużył się moją schorowaną Mamą i uderzył bezpośrednio we mnie. Na dwa dni przed świętowaniem Mama nieświadomie wpuściła do mieszkania obce osoby, które reklamowały filtry do wody, a okazały się złodziejami. Zginęły z mieszkania pieniądze, które były przygotowane na świętowanie, na leki dla Mamy, na moje badania w klinice. Przyjęłam to zdarzenie ze spokojem, bo byłam zadowolona, że Mamie nic się nie stało, a ze stratą materialną muszę się pogodzić.
Widząc radość i zadowolenie, smaczne ciasta na stole w dniu świętowania, chcę oddać chwałę Panu Jezusowi i dziękuję Mu za Jego opiekę i pomoc w walce ze złem. Niech żyje Pan Jezus i zwycięża. Chwała Panu.
Ewa
Mam na imię Witek. Wraz z żoną Haliną otrzymaliśmy zadanie zagrania małżeństwa biznesmenów w przedstawieniu „Mój Chrystus Połamany” podczas obchodów 20-lecia Odnowy w Duchu Świętym „Dobry Pasterz” w Bielsku Podlaskim w dniu 19 listopada 2011 roku.
Faktem jest, iż biznesmenami nie byliśmy nigdy, predyspozycji teatralnych nie mamy, obecnie jesteśmy na emeryturze, a pamięć często zawodzi. Krótki czas na przygotowanie się do roli był dodatkowym utrudnieniem. Nadzieje na nauczenie się roli topniały po kolejnych próbach, gdzie brakowało słów, odwagi. Uczyliśmy się wspólnie z żoną w domu swoich ról i były same kłopoty. Dochodziły nerwy, niepotrzebne komentarze podczas prób. Zły duch naszymi ustami wypowiadał ostre, nieprzyjemne słowa i wprowadzał chaos między nami, małżonkami.
Dwa dni przed uroczystością byliśmy zupełnie zniechęceni i chcieliśmy zrezygnować z grania w sztuce.
W tej naszej niemocy doszliśmy do wniosku, iż jedynym ratunkiem będzie modlitwa do Pana Naszego i Ducha Świętego o jedność umysłów i spokój naszych serc. Modlitwa sprawiła, że przyszedł spokój i nadzieja, że jakoś może zagramy przydzielone nam role.
Wiara w to, że wypełnimy swoje zadanie przyszła rano w dniu uroczystości po wspólnej modlitwie nad całą grupą „aktorów”. Modlitwa umocniła nas wewnętrznie i wprowadziła spokój w nasze serca.
Jednak całkowitej pewności nabrałem po spowiedzi świętej podczas Eucharystii. Czułem, jak Dobry Bóg zdejmuje ze mnie obawy, dodaje odwagi i zapewnienia, że rolę biznesmena zagram bez problemu. Podczas odtwarzania roli był ze mną sam Chrystus i On wypowiadał słowa poprzez moje usta.
Chwała Panu
Witek
W tym roku w listopadzie minęło 20 lat od powołania Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Dobry Pasterz”.
Przygotowania do 20-lecia rozpoczęły się kilka miesięcy wcześniej. Wybraliśmy termin uroczystości – sobota 19.11.2011r. Zrobiliśmy listę gości. Jola, Ewa i Ania przedstawiły propozycję programu naszego świętowania. Rozdzielono obowiązki. Cała wspólnota rozpoczęła modlitwę w tej intencji. Zaczęły się przygotowania i trudności.
Najwięcej trudności sprawiło przygotowanie przedstawienia „Mój Chrystus Połamany”. Nie było chętnych do obsadzenia głównych ról. Jola, która wzięła na siebie obowiązek reżysera, dwoiła się i troiła. Dopiero w ostatnim tygodniu obsada była pełna. Trzy próby – ostatnia generalna na scenie rano w sobotę. Niestety, aktorami to my nie jesteśmy, i tu przyszła nam z pomocą modlitwa do Ducha Świętego. Po próbie wszyscy poszliśmy do kościoła na Mszę Świętą, a następnie wróciliśmy do szkoły.
Przed naszym przedstawieniem goście modlą się nad naszą wspólnotą. Tak przygotowani duchowo rozpoczynamy przedstawienie.
O dziwo! Wszystko dobrze idzie. Ze sceny widać, że Chrystus Połamany poruszył serca, a nawet wywołał łzy wzruszenia. Kończymy piosenką „Ty tylko mnie poprowadź…”. Oklaski, oklaski…
Następna część uroczystości to prezentacja multimedialna – 20 lat w obrazach i tekstach. Moje 16 lat bycia we Wspólnocie, twarze, modlitwy, spotkania, ogniska, wspólne wyjazdy, śluby. Na tablicy imiona i nazwiska kapłanów – opiekunów Wspólnoty, liderów, ale i tych, którzy już odeszli do Pana. 16 lat – a jakby to wszystko działo się wczoraj.
W pomieszczeniach, gdzie przygotowaliśmy słodki poczęstunek rozpoczynają się wspomnienia minionych lat…
Do następnego spotkania, może za 5 lat, jak Bóg pozwoli.
Halina