Świadectwo wygłoszone podczas Archidiecezjalnego Dnia Jedności w Rudce 10.10.2015

Chrystus Zmartwychwstał Alleluja!!!
Mam na imię Tereska, jestem żoną, matką teściową i babcią.
W 1972 z bólem serca opuszczałam Mazury, bo moi rodzice się rozstali. Pojechałam na Podlasie do mojej mamy, która po śmierci swoich rodziców wróciła do swojego rodzinnego domu.Wtedy w duchu pomyślałam tak, że ja takiego świństwa swoim dzieciom nie zrobię. Ja się nie rozwiodę.
W 1974 r wyszłam za mąż. Wkrótce okazało się, że mój mąż, tak jak mój ojciec ma problem alkoholowy. Walka o trzeźwość męża, walka na śmierć i życie trwała ponad 15 lat. Pukałam do różnych drzwi. Prosiłam o pomoc, lecz nikt nie był w stanie mi pomóc. Nie pomogła władza ludowa, komisje przeciwalkoholowe ani stróże prawa. Nikt i nic nie był w stanie nam pomóc.
Bezsilna wyczerpana na krawędzi załamania nerwowego, jak w matni powtarzałam nieustannie słowa: „Wypalą się oczy do końca. A, kiedy zabraknie płomienia, niech myśl jak pochodnia płonąca podpali kamienie więzienia”. I zastanawiałam się, Boże co ja mówię? W jakim więzieniu ja jestem?
Pan mnie oświecił trochę później , jakie to było więzienie.
Kiedy skończyły się moje pomysły na wyrwanie męża ze szpon uzależnienia, przyszło zaproszenie z poradni odwykowej z informacją, , że jest nowy sposób leczenia uzależnień. Roześmiałam się w duchu i pomyślałam, ciekawe jaki to nowy sposób, skoro wszystkie, które zastosowałam zawiodły.
Skorzystaliśmy jednak z zaproszenia i udaliśmy się z mężem do poradni. Zdziwiło mnie, że psycholog nasze spotkanie rozpoczęła od modlitwy: Boże użycz mi .., która od razu dotknęła mojego serca i wypełniła je pokojem. Po chwili dodała nowe życie musicie rozpocząć ważnym wydarzeniem. Po głowie przebiegają mi pytania: jakie  to może być wydarzenie? Jakie nowe życie? „Pojedziecie na rekolekcje trzeźwości dla laikatu”
Wyjeżdżając na rekolekcje z mężem o Panu Bogu wiedziałam tyle, że jest to Ktoś, kto za dobre wynagradza a za złe karze. W więc teraz Panie Boże jadę po nagrodę, wiozę Ci grzesznika. Pierś do przodu i czekam na nagrodę. A tu zamiast nagrody odczuwam smutek ból dusz, który jest nie do zniesienia. Z pomocą przychodzą mi inni uczestnicy rekolekcji i mówią mi tak: ” Teresa tam górze jest kaplica. Idź i powiedz tak Jezusowi: Jezu przyjmij mnie taką jaką jestem i prowadź”. Tak też uczyniłam. Pan Bóg pokazał mi drogę do wolności. Pokazał mi wyjście z więzienia moich pomysłów.Często ostatni klucz otwiera drzwi do wolności, którego wcale nie mamy ochoty użyć. Tym kluczem do uzdrowienia całej sytuacji była moja abstynencja  na całe życie. Pan Bóg mi to pokazywał od początku rekolekcji. Wybór pozostawił mi. Wpisując się do księgi trzeźwości usłyszałam od prowadzącego rekolekcje słowa: „W rodzinie tak dotkniętej alkoholizmem przyda się jeden abstynent” Mój mąż, który zobaczył mój wpis do „Księgi trzeźwości” wykrzyknął” „Zwariowałaś! goście przyjadą na święta i co będzie?” Odpowiedziałam, że od dziś jak ktoś nie uszanuje mojej decyzji i twojej choroby niech do nas nie przyjeżdża. Rekolekcje kończyły się Eucharystią, podczas której na ołtarzu składaliśmy nasze przyrzeczenia abstynenckie. Podczas przeistoczenia jakby powiało. Wówczas nie wiedziałam ,że to Duch Św tak działa. We mnie nastąpiła  eksplozja radości.
Chce mi się śpiewać, tańczyć. Moja dusza jak ptak wyrwała się z sideł i fruwa pod sklepieniem. Zostałam ogarnięta tak wielką  radością i takim szczęściem, miłością jakiej nigdy w życiu nie doświadczyłam. Myślę, że Pan pokazał mi jaka jest radość w niebie z jednego grzesznika, który się nawraca. A ja przyjechałam nawracać męża.
Zaraz po rekolekcjach oboje z mężem przyłączyliśmy się do ruchu AA. W pracy nad sobą według 12 kroków przerażał mnie fakt, że gdziekolwiek poszłam czy to do Al-anon czy do DDA etc, wszędzie mi mówiono, że jest to program na całe życie. Tyle dożywoci myślałam a ja mam tylko jedno życie. Boże,jak to wszystko pogodzić? Kilka razy do roku wyjeżdżałam na rekolekcje, na dni skupienia dla dzieci z rodzin dotkniętych problemem.Na rekolekcjach dla małżeństw. I tak budowaliśmy z ogromnym wysiłkiem nowe życie. Zycie w trzeźwości. A Pan Bóg miał inny plan wobec mnie. W 2000 r opracowywałam tematy na dni skupienia dla grup 12 krokowych AA, Al-anon i DDA i szukałam Słowa do tematu który układałam. Anonimowi alkoholicy mają swoją księgę trzeźwości i na niej opierają swoje trzeźwienie. Nie korzystają z Pisma Św. . Szukając Słowa otworzyłam Pismo Św i mój wzrok zatrzymał się na słowach” Posłuchaj córko, spójrz i nakłoń ucha, zapomnij o twym narodzie, o domu twego ojca! Król pragnie twojej piękności: On jest twym Panem: Oddaj mu pokłon! Ps 45,11-12. Czytanie tego wersetu zakończyłam ze łzami w oczach na kolanach. Bóg w tym słowie przemówił do mnie bardzo konkretnie.Nie wiedziałam, że w tym Słowie Bożym jest zapowiedź „Bożej amnestii” Bóg przez to słowo wzywał mnie do czegoś nowego. W 2010r przyszła „amnestia z nieba” Moje dożywocia się zakończyły! Chwała Panu! Bóg, który już wcześniej pokazywał mi Odnowę w Duchu Św, teraz mnie do niej  zaprosił. Po roku zostałam liderem wspólnoty. Nie miałam pojęcia o Odnowie o liderowaniu. Trudności na które napotykałam we wspólnocie przerastały mnie. Ufałam  moim przełożonym, którzy mówili, że dzieła Boże poznaje się po trudnościach.Po paru miesiącach mojego liderowania odchodzi ks opiekun. W 10 m-cu mojej posługi ks proboszcz zawiesza wspólnotę. Uzasadniając swoją decyzję remontem sali. Boże jak ja mam teraz powiedzieć wspólnocie, że jest zawieszona. Podczas rozmowy z proboszczem przybita jego decyzją, zwracam się z prośbą: „w takim razie czy możemy jako wspólnota adorować Pana Jezusa na kościele? Tak! możecie ile chcecie – odpowiedział proboszcz. Chwała Panu!!!
Przez cały rok wspólnota spotykała się na kościele. Rozeznawaliśmy Słowo Boże. Drukowałam z internetu komentarze do Słowa. Wiele osób odeszło w tym czasie ze wspólnoty tłumacząc, że ludzie się z nas śmieją wytykając palcami. Mimo tych trudności trzymaliśmy się mocno Słowa Bożego i trwaliśmy.
Po wakacjach w 2014 r zostało nas 5 osób we wspólnocie. Zastanawialiśmy się, czy mamy od września rozpocząć spotkania modlitewne. Jest nas tak mało. Co robić? Po krótkiej modlitwie do Ducha Św otworzyliśmy Pismo Św i  Pan do nas przemówił „Nie bój się mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” Łk 12,32 . Bóg potwierdził to słowo na spotkaniu charyzmatycznym. 1 lutego 2015 r podczas spotkania w Ostrołęce podchodzi do mikrofonu osoba z diakoni prorockiej i mówi, że przyszło takie kontrowersyjne słowo; Nie bój się mała… Radość w naszej „małej trzódce” była ogromna, gdyż za 2 dni rozpoczynały się u nas rekolekcje REO na które czekaliśmy 6 lat. Rekolekcje poderwały nas z kolan. Po rekolekcjach nasza wspólnota powiększyła się czterokrotnie. Są to dojrzali ludzie, którzy pragną razem podążać za Chrystusem i ogłaszać Jego wielkie dzieła. Chwała Panu!
     Mamy wspaniałego kapłana opiekuna wspólnoty. Pod jego opieką wzrastamy duchowo na większą Chwałę Pana.
5 października 2015 r obchodziliśmy z mężem 41 rocznicę naszego ślubu. Oto co  napisała moja siostra. „To było tak niedawno. W duchu byłam niezadowolona, że opuszczasz rodzinny dom. Trudno mi było się z tym pogodzić. Lecz Bóg wobec ciebie moja siostro miał inny ode mnie plan. Pokazał mi czym jest prawdziwa miłość. Z pewnością 41 lat temu nie wiedziałaś, że czeka cię wielki egzamin i miłości do swego męża. Wiele musieliście w swoim życiu przejść aby zgodnie z Jezusowym Słowem stać się jednym ciałem. Jestem z was dumna. Daliście nie tylko mi ale i wielu bardzo duże świadectwo wiary, że: wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy” A więc „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” Będziemy z mężem was na tej drodze wspierać modlitwą. Niech wam błogosławi Bóg Ojciec Syn Boży i Duch Św. Szczęść wam Boże!”
                                                                                                                                                                                                                              Teresa

REFLEKSJA PO WARSZTATACH O MODLITWIE WSTAWIENNICZEJ

 

Dziękujemy bardzo za te dwa dni tak owocnie i pięknie spędzonego czasu. Bardzo potrzebna wiedza, doświadczenie którym, będziemy dzielić się z naszymi wspólnotami i innymi. A przede wszystkim, czego bardzo pragniemy i mamy nadzieję, przyniesie ona owoce w naszym posługiwaniu w modlitwie wstawienniczej.

Odnowa w Duchu Św.- przypomnijmy sobie czym jest? Jakie zadania stoją przed nią.? Do czego powołał nas nasz Pan. Odpowiedź jest jedna – do miłości, tak jak wszystkie dzieła swoje, by tą miłość nieść, głosić przypominać sobie i innym. Kocha nas nasz Bóg, kocha każdego człowieka i pragnie dla nas Królestwa Bożego. Pragnie byśmy byli z Nim na zawsze, na wieki. Pragnie tego szczęścia dla każdego człowieka, każdego, więc zadaniem tych co otrzymali łaskę wiary (za darmo) aby współpracując z Bogiem, oddając Mu się jako narzędzia Jego łaski, pomogli innym wkroczyć na drogę zbawienia. A droga ta, to ciągła praca nad sobą, ciągłe zmaganie się ze sobą. To walka o dobro w nas i wokół nas. Każdy z nas z osobna jest słaby. Razem jako wspólnota jesteśmy siłą. Świadomość bycia we wspólnocie, sprawia, że wszystko w nas jest pełniejsze, wszystko jakby ma większą wartość. Nie jesteśmy sami, mamy odwagę mówić, kochać, radować się i cieszyć się obecnością Boga i sobą nawzajem (tam gdzie dwóch modli się, tam jestem pośród nich) – stąd ta radość, Pan jest pośród nas, radość pochodzi od Niego. Gdy słabniemy, inni nas podnoszą budują swoją postawą, gdy inni słabną to my ich wspieramy. Tak więc Pan powołując Apostołów (wspólnotę) potem wysyłając ich po dwóch dla głoszenia Ewangelii wskazał nam sposób w jaki mamy funkcjonować w rzeczywistości. To niesamowite, zmieniły się okoliczności zewnętrzne, a serce człowieka pozostało takie samo – pragnące bliskości Boga, człowieka, wspólnoty, po prostu pragnące kochać i być kochanym.

Warsztaty modlitwy wstawienniczej są, odpowiedzią człowieka na Bożą miłość, który czeka, tęskni, są odpowiedzią na obdarowanie przez Boga człowieka (dary, łaski za darmo) są miłością do drugiego człowieka.

Tak więc posługa modlitwy wstawienniczej jest naszą odpowiedzią na Bożą miłość. Jest naszą zgodą na to by Bóg uczynił nas narzędziami swojej łaski, by mógł się nami posługiwać dla naszego dobra i drugiego człowieka. Jezus chodził i uzdrawiał, pełnił posługę miłości i miłosierdzia.

Panu Bogu potrzebna jest nasza modlitwa bo, Bóg szanuje naszą wolność (pyta czy chcesz?) Reaguje na najmniejszy gest człowieka, to my potrzebujemy naszych próśb, Bóg je zna zanim je wypowiemy. Na modlitwie oddajemy Bogu wszelkie obszary naszego życia. Gdy człowiek prosi Boga to podkreśla swoją zależność – we wspólnocie jeszcze bardziej. Od modlitwy jednych zależy zbawienie innych. Potrzebujemy drugiej osoby – to bardzo wzrusza serce Boga.

Skuteczność modlitwy jedni za drugich jest większa gdyż Panu Bogu podoba się nasze wstawiennictwo. Teraz chodzi po ziemi i uzdrawia posługując się nami. (błogosławić dzieciom, innym, wszystkim)

Modlitwy wspólnotowe to pełne miłości zatroskanie Jezusa o osobę. Nie ma na naszej drodze przypadkowo spotkanych osób. Potrzebujemy czułości, przez czułość drugiego człowieka.

Bóg pragnie szczęścia każdego człowieka. Modlitwa wspólnotowa wypływa z wrażliwości na drugiego człowieka, na ludzką biedę.

Modlitwa wstawiennicza wiąże się także z ofiarą, bólem i jest ściśle związana z odpowiedzialnością. Trzeba być dla drugiego człowieka, być dla niego, wysłuchać, gdyż miłość to nie uczucie ale dawanie i ofiarowanie.

Zanim zaczniemy służyć innym, powinniśmy zająć się sobą. Powinniśmy być otwarci na zmiany w naszym sposobie myślenia, patrzeć na sprawy z innej perspektywy, powinniśmy umieć zmieniać własne zdanie, gdyż możemy się mylić. Gdy nie mogę niczego zmienić, zwracam się do Jezusa – Jezu Ty się tym zajmij.

Odważnie posługujmy w modlitwie wstawienniczej, nie jesteśmy sami. Pan Jezus nie pozostawił nas bez pomocy – daje nam Ducha Św. Posługujmy wszelkimi darami, chryzmatami (darami radości, uwielbienia) jakimi obdarował nas Pan (darem języków także – odważnie) gdyż pamiętajmy od naszej modlitwy zależy zbawienie nasze i innych.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                         Joanna


Świadectwo wygłoszone podczas Mszy z modlitwą o uzdrowienie 15.02.2015 Hajnówka

Mam na imię Małgorzata jestem ze wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym w Bielsku Podlaskim.

      W dzisiejszych czytaniach na Eucharystii była mowa o trądzie. Ksiądz Andrzej na kazaniu też mówił o trądzie duszy i ciała. Przez wiele lat ja również czułam się trędowata ze względu na moją wadę wymowy. Byłam wyśmiewana, nie miałam przyjaciół, zawsze byłam gdzieś z boku. Przez to też czułam się niepotrzebna, nie kochana i samotna. Kiedy „trafiłam” do Odnowy w Duchu Świętym w czasie jednych z rekolekcji uświadomiłam sobie, że przecież mogę prosić Jezusa mojego Pana i Króla, aby mnie uzdrowił z mojego trądu. I nie zawiodłam się. On naprawdę mnie uzdrowił i choć może tego nie słychać, bo mówię tak jak mówiłam .-Zresztą sami słyszycie.- Jestem uzdrowiona. Jestem kochana, akceptowana , mam rodzinę wspaniałego męża i syna, mam wielu przyjaciół, znajomych, życzliwych sąsiadów, miłych współpracowników. To wszystko dzięki Jezusowi ,Jego łasce uzdrawiającej, Jego miłości.

Chwała Panu ! Alleluja !


Świadectwo z rekolekcji „O rozeznawaniu woli Bożej w codzienności”

        Mam na imię Jadzia. Ostatnio dość często zastanawiałam się nad swoim życiem. Jest we mnie pragnienie , aby je jak najlepiej przeżyć, aby niczego nie zmarnować. Ciągle też zadaję sobie pytanie czy to jak obecnie żyję jest zgodne z wolą Bożą i jak mieć pewność, że się to Panu Bogu podoba. Często modlę się w tej intencji. Z początkiem listopada b.r. za łaską Bożą dane mi było być na rekolekcjach „O rozeznawaniu woli Bożej w codzienności”. Rekolekcje odbywały się w Surażu w dn.7-11.11.2014r. Prowadzili je Małgosia i Mirek Topolscy małżonkowie z Częstochowy, doświadczeni mówcy w tej dziedzinie. To czego tam się dowiedziałam i co usłyszałam podczas konferencji, warsztatów i medytacji było na tu i teraz dla mnie. Był to czas ogromnej łaski Pana Boga, którą mnie tam obdarzył. Dzięki przeżytym rekolekcjom bardzo mocno dotarły do mnie słowa Pana Jezusa ,że to ja mam być solą dla ziemi i światłem świata. Wielokrotnie rozważałam ten fragment z ewangelii Mateusza, lecz tym razem zrozumiałam go jeszcze głębiej. Mocno dotarło do mnie przekonanie, że to ja mam być tą solą ziemi i światłością świata, i że Pan Jezus mnie do tego uzdalnia każdego dnia. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie mogę się ociągać i oglądać za siebie, lub czekać niech inni to zrobią, ale z nowym zapałem mam świadczyć o Jezusie Zmartwychwstałym -Panu mojego życia. Szczególnie poprzez jedną konferencję dotarło do mnie co to znaczy mieć sól w sobie. Brat Mirek wytłumaczył to w ten sposób, że przebywając wśród ludzi „mam dać się polizać”. Jeśli mam sól w sobie, to automatycznie ci którzy mnie „liznęli” będą chcieli pić i zaczną szukać wody. To pragnienie ma ich poprowadzić do Źródła Wody Żywej, która wypływa z otwartego Serca Pana Jezusa. Tu rodzi się odpowiedź na moje pytanie, czy to co robię przyprowadza ludzi do Jezusa? To jest najlepszy test sprawdzający moją ewangelizację. Po raz kolejny uświadomiłam sobie jak ważną sprawą jest „karmić się Słowem Bożym” każdego dnia co rano. To Boże Słowo działa jak filtr, który pomaga zweryfikować każdą myśl, każde nadchnienie i odróżnić prawdę od fałszu, aby żyć w świetle i mocy Ducha Świętego. Pan Bóg rozpalił we mnie na nowo miłość do Słowa Bożego i pragnienie by sięgać po Nie gdy się obudzę ze snu. Wierzę, że tylko Żywy Jezus ukryty na kartach Biblii może mnie „posolić”, abym ukształtowana na Jego obraz mogła promieniować blaskiem Jego chwały pośród mroków tego świata i być autentycznym Jego świadkiem. Bogu niech będą dzięki za to ,że mnie prowadzi i pokazuje jak odczytywać wolę Bożą w swoim życiu.

Szczęść Boże!


To już 20 lat…

Jubileusz wspólnoty „Effatha”, który postanowiliśmy tak uroczyście uczcić i zaakcentować w naszej parafii, zgromadził nas z łaski Bożej, bo jesteśmy jego „ludem wybranym”. Nie możemy być więc ani letni, ani obojętni, przynależność do wspólnoty jest nam dana i zadana -„Biada mi gdybym nie głosił Ewangelii”.

Jubileusz to dla mnie bardzo osobiste spotkanie z Bogiem, ludźmi. Podczas zawiązania wspólnoty dziękowałam Bogu za to, że mogłam być liderem grupy „Effatha”. To był dla mnie wielki Dar z niebios i Łaska. Owszem, był to krótki czas, ale jakże intensywny. Wiele łask otrzymałam
w czasie tej posługi, wystarczyło tylko otworzyć serce i powiedzieć „tak” Jezusowi, mimo wielu rozterek i wątpliwości. On się wszystkim zajął i poprowadził według swoich planów.

Podczas mszy św. celebrowanej tak pięknie przez naszego Biskupa łzy radości i wzruszenia raz po raz spływały po moich policzkach. Jak godnie odniósł się do naszej wspólnoty ksiądz Biskup. Radosny powiew Ducha Świętego Pocieszyciela pojawiał się wielokrotnie w jego wypowiedziach.

To już 20 lat! Myślę, że dla każdego był to czas głębokiej refleksji na temat tego, co się wydarzyło w naszym życiu przez ten okres. Dla mnie to czas upadków i wzlotów, czas radości i smutku, czas życiowej tragedii… Dzięki wspólnocie w tych trudnych chwilach wiedziałam, że nie jestem sama, że Pan Jezus przychodzi do mnie z pocieszeniem i wsparciem w drugim człowieku.

Wiem, że przez te 20 lat Pan Bóg kształtował moje sumienie, moją duszę, abym mogła z każdym dniem stawać się lepszym człowiekiem, świadczyć o obecności wśród nas Jezusa miłującego swoje dzieci takimi, jacy jesteśmy.

Jakże dojrzałe duchowo były świadectwa Laureny i Bogusi, które mówiły o tym, że Panu Bogu trzeba zaufać bezgranicznie i pozwolić mu prowadzić się za rękę.

         W obrazach mojej pamięci pojawiały się również twarze osób z naszej wspólnoty, które nie tak dawno odeszły do wieczności – naszej Ani, Bolesława, Ali. Wiem, że świętowali razem z nami. Oni są już po stronie, gdzie kończy się wiara i spełnia nadzieja, w wieczności, do której przecież zdążamy. Uświadomiłam sobie, że wspólnota jest drogowskazem, jak pielgrzymując na ziemi, dążyć do świętości.

         Chwała Panu za to, że tak licznie nas zgromadził na jubileuszu „Effathy”, że ten powiew Ożywiciela poruszył wiele serce, wzbudził refleksje, za świadectwa wiary, które pokazały jak Duch święty kształtuje w nas charyzmat odwagi do głoszenia ewangelii świadectwem swojego życia.

        „W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy” /Ga 6,9/. To właśnie Wspólnota daję nam szansę i możliwości otworzyć się na drugiego człowieka i na czynienie dobra.

                                                                           Chwała Panu

                                                                                     Beata Znaczko